2013 TAJLANDIA – BANGKOK
- Czas trwania: 14 dni, 10 dni na jachcie 12-22 marzec 2013
- Trasa rejsu: Phuket, Ko Roi, Ao Nang – Krabi, Ko Phi-Phi Don, Maya Bay, Ko Lanta, Koh Muk, Ko Kradan, Koh Rok/Nok, Ko Yao-Yai, Koh Naka Yai.
- Jachty: BAVARIA 50 – Zephyrus, CYCLADES 50.5 – Emmjay
- Opis rejsu:
Tajlandia.. ech Tajlandia jak trudno w kilku zdaniach o tym wspaniałym kraju napisać.
Do Bangkoku przylecieliśmy z Warszawy oraz nasi przyjaciele ze Szwecji, USA i Kanady.
Wyprawa idealna – 5 dni w wielomilionowym Bangkoku, który jest hałaśliwy,kolorowy pełen zabytków jak Wat Pho z monumentalnym posągiem pozłacanego, odpoczywającego Buddy a także dzielnic gdzie ludzie żyją w dotkliwej biedzie przynajmniej jak na nasze europejskie standardy oraz 10 dni na jachcie pływajac po morzu Andamańskim.
Wynajeliśmy piękny, niedrogi klimatyzowany hotel z basenem położony 15min na piechotę od kilku atrakcji które tam trzeba zobaczyć oraz Khaosan Road – serce dzielnicy rozrywki czyli tam gdzie trzeba być.
Nie wymieniam zabytków, które dane nam było wizytować a które zapierają dech w piersiach, było tego zbyt wiele a jako że obraz przekazuje więcej niż 1000 słów proszę przejrzeć fotki niżej.
Kultura, zabytki, ludzie, ich sposób bycia, życia a także zwyczaje i kulinaria to chyba na nas zrobiło największe wrażenie.
Sea food już na nikim nie robi specjalnego wrażenia ale robaki,żaby,świerszcze,żuczki i inne paskudztwo – warto było spróbować choć niektórzy bez znieczulenia woleli nie ryzykować:)
Pogoda czyli upały, których początkowo najbardziej się obawialiśmy po 2/3 dniach aklimatyzacji nie były dla nikogo problemem.
Wieczorne biesiady w klimatyzowanym hotelu przy basenie naprawdę dawały wytchnienie od gorąca i tempa, które sobie narzuciliśmy aby maksymalnie te kilka dni wykorzystać.
Morze Andamańskie choć dosyć głębokie ponieważ średnia głębokość przekracza 1000m to nam kilka razy pokazało, że między wyspami potrafi się wypłycić do 2,5m a przy zanurzeniu naszych jachtów około 2.2m musieliśmy kilka razy mocniej spiąć pośladki by bezpiecznie te mielizny przejść:)
Widoki no tak.. opisania się tego nie podejmuję,pionowe skały wystające wprost z morza oraz klimatyczne wysepki i ich cudowne zatoczki gdzie na kotwicy spędzaliśmy noce to naprawde robi wrażenie.
Co jeszcze?
Szalone przejażdżki tuk-tukami po Bangkoku ze zwariowanymi kierowcami, którzy o przepisach ruchu drogowego pewnie nawet nie słyszeli zapadną w pamięć ponieważ za każdym razem wydawało się, że osiągnięcie naszego celu podróży tym środkiem lokomocji bez wypadku jest tak pewne jak wygrana na loterii.
Wspaniałe jedzenie bezpośrednio przygotowywane przy nas na ulicy, smaczne, pikantne oj pikantne i niezwykle tanie to coś czego mi tutaj brakuje.
Tajski masaż, fantastyczne masażystki, które swoimi rękami potrafią czynić cuda to kolejna rzecz której mi brak.
Spotkanie z wielkim pytonem na ulicy czy z krokodylem wychodzącym z rzeki lub Taj który jedzie poboczem głównej ulicy na wielkim słoniu to są te smaczki których gdzie indziej próżno szukać.
Szalona całonocna impreza na chyba najładniejszej wyspie, na której byliśmy czyli Phi-Phi łącznie ze skakaniem przez płonącą linę i przechodzeniem pod płonącym drągiem, muzyką która rujnowała nam bębenki ale radowała dusze oraz całą masą innych atrakcji na plaży – tego nie zapomnimy na pewno!
Wyprawa longtailboat na wysepkę gdzie kręcono jeden z odcinków agenta 007 a także wizytacja Gipsy Village, wioski posadowionej na palach i kilku innych ślicznych miejsc łącznie z jaskinią ukrytą u podnóża góry która prowadziła na otwarte morze to niezapomniane atrakcje.
Mawiają, że Tajlandia to kraj ludzi szczęśliwych.
Wszyscy są dla siebie mili, bez powodu uśmiechają się i pozdrawiają z rękami na piersiach złożonymi jak do modlitwy .
Być może dlatego nie chciało się stamtąd wyjeżdżać.
Też byliśmy tam szczęśliwi.
Pożegnanie jakie mnie zgotowali nasi przyjaciele z Ameryki Północnej – pierwsza klasa, ostatni mój wieczór był szalony i wyczerujący do tego stopnia że obudziłem się w taksówce dopiero 500m przed terminalem:)
Będzie mi Was brakować.
Dzięki dla Izy i Marcina oraz Verci za to, że chciało Wam się przyjechać i być z nami w BKK a także odwiedzać nas na wyspach:)
Specjalne podziękowania dla Marzenki i Michała – dla Marzenki za to że jest a dla Miszy że w sposób doskonały zawsze wypełnia zadania I oficera!
Pozdrowienia dla naszych wspaniałych załóg dzięki którym mogliśmy zająć się żeglowaniem a reszta pracy na jachcie bez podziału na wachty dokonywała się sama a to zaleta tylko od początku zgranych załóg.
Mam nadzieję, że szybko się spotkamy gdzieś na świecie i dane nam będzie znowu spędzić wspaniały czas być może z puszeczką Changa z 7/11
Myślałem, że najlepszy rejs jaki do tej pory miałem to były Karaiby.
Jak się można bardzo pomylić.
Na pewno wrócę do Tajlandii a kierunek Azja to coś co mnie osobiście najbardziej teraz interesuje.
Wszystkim którzy widzieli lub nie polecam film „Kac Vegas w Bangkoku” komedia, która cudnie pokazuje miasto i atmosferę Bangkoku.
Co czuje to opisałem – może chaotycznie ale prosto z serca…
ahoj!
grzegorz
ps.
proszę pooglądać fotki pod spodem a kto będzie miał niedosyt, zapraszam na Google +, gdzie również są fotki i filmiki : http://tnij.org/v70v